Czym właściwie jest depresja?

Już na wstępie jasno podkreślę, że na tej stronie nie będzie zbędnego pierdolenia. Och, ach, rach ciach
i po problemie. Nie wpadnę Wam w ramiona i nie zacznę głaskać po głowie. Ale nie będę też krzyczeć
i moralizować, bo wiem, że jesteście świadomi tego, że wasze zachowanie nie jest do końca – a nawet wcale nie jest – dobre. Dlatego postaram się złapać Was mocno w przegubach i pociągnąć z całej siły do góry, aby wydobyć Was z bagna, w którym się taplacie. Jest jeden warunek. Musicie mi trochę pomóc. Ja użyję całej swojej siły, ale Wy na samym początku musicie chcieć odbić się od dna. Na powierzchni łatwiej będzie Wam oddychać. Przecież pamiętacie.

Czym jest depresja?

Pamiętasz ten moment, kiedy pierwszy raz mama zabrała Cię nad jezioro lub pojechaliście w końcu na upragnione wakacje nad morze? Stanąłeś wtedy przed ogromem błękitnego, nieznanego bezkresu. Mama popchnęła Cię lekko do przodu, żebyś w końcu postawił pierwszy krok, po czym weszła tuż za Tobą. Grunt kończył Ci się tam, gdzie jej zaczynały moczyć się kolana, ale byłeś odważny. Byłeś najodważniejszy na świecie,a przynajmniej się starałeś. Więc mimo to postawiłeś kolejny krok naprzód i straciłeś grunt, zacząłeś wymachiwać nogami, ale nie umiałeś jeszcze pływać. Gdzie miałbyś się nauczyć, skoro pierwszy raz znalazłeś się w takiej sytuacji? Byłeś pod wodą już kilka sekund, nadal wymachując nogami i rękoma, kończyło Ci się powietrze i nie wiedziałeś, co masz zrobić, bo przecież nie mogłeś sam odbić się od dna, byłeś za mały. Wtedy Twoją wymachującą na wszystkie strony rękę złapała mama
i wyciągnęła Cię do góry, po czym zaprowadziła na wysokość, gdzie dotykałeś podłoża, a następnie na plaże i przykryła kocem, mocno do siebie przytulając.

A może pamiętasz moment, kiedy tata, trochę większy ryzykant od mamy, nad tą samą wodą zrobił Ci podparcie ze swoich rąk, na które wszedłeś jedną stopą, a następnie mocno wybił Cię do góry, żebyś zrobił fikołka? Ale tym razem się nie udało, spadłeś płasko na plecy, z hukiem rozbijając wodę wokół siebie. Ból przeszedł Twoje nieprzyzwyczajone do niego ciało i powoli spadałeś na dno. Jednak zanim zdążyłeś go dotknąć, tata też mocno złapał Cię za rękę i wyciągnął z uśmiechem na ustach, mówiąc „nie tym razem chłopie, ale następnym dasz radę, pomogę Ci”.

A może te wspomnienia są mgliste, ale za to dobrze kojarzy Ci się przyjaciel z dzieciństwa, jakieś dwa, może trzy lata później, kiedy siedziałeś na bujaczce zrobionej z opony i kręciłeś się wokół własnej osi jak najwięcej razy. Już wtedy wiedziałeś, że więcej znaczy lepiej. Tym razem, jednak zakręciłeś się za mocno, a bujaczka wyrzuciła Cię z impetem metr dalej. Ale nie martwiłeś się tym długo, przyjaciel szybko podbiegł podać Ci pomocną dłoń, więc tylko otrzepałeś koszulkę i wyprostowałeś plecy gotowy do kolejnej próby.

Teraz zmienimy trochę te wspomnienia. Wyobraź sobie, że mama nie zdołała uchwycić Twojej ręki, kręciłeś nią za mocno. Tacie też nie udało się uchwycić Twojego bezładnego ciała, za szybko poszedłeś na dno. Kolega, zamiast podać Ci rękę, wytykał Cię palcami i śmiał się z tego, co się stało. Więc nadal toniesz i nie czujesz gruntu, nadal spadasz na samo dno, boleśnie uderzając o nie plecami i nadal masz rozbite kolano ze świeżą raną,
z której sączy się krew. I nikt nie jest w stanie Ci pomóc. I nikogo nie obchodzi to, co się z Tobą dzieje. I nic na to nie poradzisz.

Tym właśnie jest depresja. Przeświadczeniem, że nikt nie jest w stanie pomóc. Nikt nie złagodzi bólu, kiedy tyle razy już zrównaliśmy się z zimnym chodnikiem. Nikt nie da rady złapać nas mocno za rękę i jeszcze mocniej pociągnąć za nią do góry. Ciągnie się za nami zbyt wiele demonów. A te demony, zamiast za rękę, łapią za nogi. Zamiast podnosić w górę, codziennie ściągają nas stopień niżej. Można próbować je utopić, ale one nauczyły się pływać szybciej niż my.

Tylko że przecież ktoś już złapał Cię za rękę. Ktoś próbował Cię ratować. Ktoś nawet mówił coś o leczeniu i możliwości spojrzenia na świat inaczej. Coś słyszałeś. Widziałeś. Ale ciężko jest dostrzec przebijające się promienie przez taflę wody, kiedy masz zamknięte oczy. Twoja psychika nie pozwala Ci ich otworzyć.

Depresja to fachowo, właśnie choroba psychiczna, gdzie chory odczuwa chroniczne przygnębienie, smutek, apatię i nie jest w stanie sam zmienić swojego sposobu myślenia. Potocznie przyjęło się nazywać tak po prostu złe samopoczucie czy przygnębienie, nie zważając na przyczynę, jaka wywołała ten stan, co wprowadza w mylne przeświadczenie społeczeństwa o małej randze ważności tego „nastroju”. W psychiatrii jednak depresja to szczególne zaburzenie nastroju. A szczególne pod tym względem, że kiedy objawy zostaną zdiagnozowane i uznane za chorobowe, występuje konieczność fachowej pomocy lekarskiej. Gorszy dzień możesz przegadać przy kawie i ciastku
z najlepszą przyjaciółką, depresję musisz przegadać ze specjalistą przy zamkniętych drzwiach, ale otwartym i nastawionym na pomoc umyśle. Depresja jest niezwykle wrażliwą chorobą, musimy być na nią bardzo wyczuleni, a przede wszystkim przestać ją bagatelizować. Nie jest to do końca tak jak z przeziębieniem – nie nosisz ciepłej czapki i szalika przy minusowych temperaturach, więc wieczorem będziesz miał gorączkę i kaszel. Choroby sfery psychicznej nie wybieramy sobie sami, nie pracujemy  na nią. Ale należy mieć do niej takie samo podejście – musimy udać się do lekarza. Chory nie jest sam sobie winny, że trafiło akurat na niego. Tak samo, jak możesz naciągnąć koledze czapkę na uszy, tak samo może mógłbyś zrobić coś, żeby innym nie żyło się tak cholernie ciężko na
i tak już okrutnym świecie. Think about it.

Ale o tym więcej już za tydzień…

25 thoughts on “Czym właściwie jest depresja?

  1. Bardzo wazny temat, ktory dotyka ogromnej rzeszy ludzi a jednak wciaz jest tematem tabu, pojscie do psychologa kojarzy sie jeszcze wciaz wielu ludziom z byciem wariatem. Dlatego tez wciaz trzeba naglasniac ten temat a takze byc uwaznym i kreowac w sobie wspolczucie!

  2. To nie są łatwe sprawy, ale bardzo dobrze że ktoś o tym mówi. Ciesze się że poruszasz takie tematy, w końcu są to sytuacje, które w życiu się zdarzają. Pozdrawiam

  3. Bardzo ciekawy tekst. Ja mam w swoim otoczeniu osobę, która wydaje mi się, że cierpi na depresję. Nie umiem jej pomóc, chociaż bardzo bym chciała. Fakt, ta osoba w życiu nie ma za łatwo, a może właśnie przez swój depresyjny nastrój napotyka wiele przeszkód w dojściu do celu. Strasznie serce boli jak się patrzy na takie cierpienie bliskiej osoby. A na terapię jakoś nie za bardzo chce iść bo szkoda jej kasy.

    1. To właśnie jest jedna z najpoważniejszych barier – pieniądze. Też często słyszę, że gdyby nie to, dużo osób zaczęłoby chodzić na terapię, a czasami nawet ją zaczynają, ale nie mają za co jej kontynuować. Czasami największą pomocą okazuję się po prostu bycie przy tej osobie i zwykłe powiedzenie „możesz na mnie liczyć” 🙂

  4. Bardzo dobrze wszystko ujęłaś,uważam że należy o tym pisać aby osoby które nie zdają sobie sprawy z problemu zaczęły coś działać w tym kierunku!

  5. Kurczę wszędzie się słyszy o depresji, ale to takie w kółko powtarzane hasło. Pierwszy raz ktoś tak dobrze i obrazowo dał mi ODCZUĆ co to jest depresja. Człowiek do końca nie zdaje sobie sprawy z tego o czym mówi, dopóki sam tego nie przeżyje albo problem nie dotknie kogoś z najbliższego otoczenia. A przecież depresja to poważna choroba. Nie powinno się jej lekceważyć, a tym bardziej wyśmiewać…

    1. Przede wszystkim ważne jest, żeby uświadomić sobie, że to CHOROBA, a nie STAN. Wielkie dzięki za komentarz!

    1. Oto tragedia: gdy jesteś ofiarą depresji, nie tylko czujesz się zupełnie bezradny i porzucony przez świat – wiesz również, że bardzo niewiele osób może zrozumieć, a nawet zacząć wierzyć, że życie może być aż tak bolesnym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.